Zapraszamy na wydarzenia

Brak wydarzeń tego typu

Zobacz na mapie Doliny Baryczy, gdzie znajdują się aktywne sołectwa

Pokaż większą mapę

Najnowsze video
Zapisz się do Newslettera
Opowieść o Prawie Parkinsona

2014-10-22

Zaczniemy od opowieści o losach (wydawałoby się nudnych) robót kanalizacyjnych w Rudzie Milickiej.

Zaczęło się jesienią 2013 r. od wielkich wykopów – nawet czasem byliśmy zadziwieni precyzją przy wykonywaniu tych prac czemu daliśmy wyraz w  listopadzie 2013 roku w artykuliku „Precyzja ludzi i maszyn”:

http://aktywni.barycz.pl/index_rudamilicka.php?dzial=6&kat=16&art=263

Bywały ciężkie chwile, gdy jeden z domów zaczął pękać przy wbijaniu elementów pod przepompownię a na innej działce zaplanowano przejście instalacji mimo, iż zdewastowałoby to piękne rośliny, choć obok nie było przeszkód by przeprowadzić uciążliwe rury. Całe lato przyglądaliśmy się zwałom ziemi, rozkopanym drogom i wielkim kałużom w czasie deszczu, malkontencko wątpiąc czasem w to, czy doczekamy równej drogi. Szczególnie wzdłuż starego młyna robiły się niebezpieczne doły do tego stopnia, że wiele osób dbając o zawieszenie w swoim samochodzie musiało wybierać ścieżkę rowerową. Ale nawet ci co najbardziej wątpili musieli przyznać, że po zakończeniu prac, nasza główna droga wyglądała tak pięknie jak nigdy do tej pory. No – ale tego, że również wszystkie boczne drogi będą gładkie jak stół, naprawdę nie spodziewaliśmy się. Drogą przez las w kierunku Niesułowic lepiej do Milicza było jechać niż przez Sławoszowice: równo, zjazdy wykończone, i tylko na sarny trzeba uważać. Pełnię szczęścia osiągnęliśmy 18 października, w sobotę, kiedy wszystko było zapięte na ostatni guzik. Takich dróg naprawdę nigdy w Rudzie Milickiej nie było. Zrobiłam zdjęcia i już miałam napisać o tej naszej pełni szczęścia.

20 października rano wyrwało mnie ze snu trzęsienie ziemi – dom cały trząsł się i coś pękało, z zewnątrz dobiegał hałas jakiegoś wibrującego urządzenia. Wypadam przed dom i co widzę???!! W pięknej, wyrównanej, z twardą nawierzchnią drodze, robotnicy wykuwają za pomocą młotów pneumatycznych dziurę a następnie wykopują ogromny rów (zdjęcia 9,10,11). Później maszyny rozjeżdżają, po raz pierwszy od lat zrobione skrzyżowanie, przed tablicą z Dębowem. Ktoś zapomniał, że jeszcze trzeba zrobić przyłącze wody?! A może ten co to zaplanował uznał, że lepiej będzie zrobić studzienkę wkuwając się w beton drogi?? I niech mi nikt nie mówi, że to się usunie i ci co to zrobili mają to obowiązek wyrównać – bo nigdy nie będzie to tak jak było zrobione w całości za pierwszym razem – zawsze będzie to już ŁATA, ZATKANA DZIURA (choć nie była na wylot) i pierwszy deszcz już to pokazał. Żadne łatanie nie wyrówna tego, że ktoś przez swoją bezmyślność zniszczył pracę innych ludzi, którzy się starali, by było równo i przyzwoicie wykonywali swoje czynności. Pokazuję zdjęcia popękanych ścian nie dlatego by osiągnąć jakiś swój cel, tylko dlatego, że przecież te ściany nie pękały jak robiono znacznie większe prace w Dębowie, bo nie walono wtedy młotami w zaschnięty beton. Czy naprawdę nie można było tych prac zaplanować siedem dni przed tym jak już wszystko było skończone. Przecież ktoś te prace planuje, ktoś wydaje zezwolenie i planowanie z tygodniowym wyprzedzeniem nie jest bardzo skomplikowaną sztuką. W „Prawie Parkinsona” mowa jest o tym, że praca rozszerza się tak, aby wypełnić czas dostępny na jej ukończenie i wiąże się to z zasadą Petera (Peter Principle), który dowodził, że worganizacji hierarchicznej każdy awansuje aż do osiągnięcia własnego progu niekompetencji. Zakłada się, że jeżeli organizacje mają zdolność do ciągłego funkcjonowania, to jest to spowodowane tym, że jeszcze nie wszyscy urzędnicy osiągnęli swój poziom niekompetencji. To ja się pytam, gdzie był ten ostatni kompetentny??

A swoją drogą jeden dzień deszczu pokazał również, że z obliczeniem spadków drogi też się nie udało.  

   Renata Gryglaszewska